Od pierwszych dni Powstania wolontariusze Polskiego Czerwonego Krzyża prowadzili prace patrolowe na ulicach Warszawy. Poszukiwano rannych, których można było przenieść do szpitali lub najbliższego punktu opatrunkowego. Zgodnie z prawem międzynarodowym Polski Czerwony Krzyż był zobowiązany także prowadzić archiwum osób zaginionych. Misja stowarzyszenia była utrudniona. Już 2 sierpnia 1944 roku oddziały SS spaliły gmach Zarządu Głównego PCK, przy ulicy Smolnej 19. Wszystko spłonęło, w tym 1,5 mln elementów kartoteki Biura Informacyjnego (BINF). Pracownicy Polskiego Czerwonego Krzyża musieli szukać nowego miejsca. Utrata siedziby w centrum doprowadziła do decentralizacji: powstawały filie PCK w różnych dzielnicach walczącej Warszawy.
Przez pierwszych 10 dni Powstania czynnych było kilkanaście szpitali PCK, w tym szpital przy ul. Smolnej 6 (budynek istnieje do dzisiaj), ul. Jaworzyńskiej 2, ul. Foksal 7, ul Mokotowskiej 55, ul Drewnianej 8. W całym mieście działało 28 punktów sanitarnych. Do legendy przeszła historia z trudnych dni zaciętych walk o budynek PAST-y. Z płonącego budynku wybiegł powstaniec z niemowlakiem na rękach. Podbiegł do sanitariuszki Polskiego Czerwonego Krzyża. Na jej pytanie, jakie dane personalne lekarka ma wpisać do „recepty na mleko”, powstaniec odrzekł: „Niech ma na imię Wiktoria, na nazwisko Ak”. Dziecko umieszczono w domu przy ul. Pierackiego. Wiktoria była najmłodszą pacjentką w Powstaniu, której pomógł Polski Czerwony Krzyż.
Mimo widocznego z góry oznakowania emblematami Czerwonego Krzyża warszawskie szpitale były celem ataków lotniczych. Dnia 6 września 1944 roku zbombardowany został szpital przy ulicy Pierackiego 3/5 (obecnie Foksal 3/5). W akcji ratunkowej zdołano ocalić życie 120 rannych, lecz tylko tym, którzy znajdowali się na parterze i pierwszym piętrze. Ponad 80 rannym z wyższych pięter nie udało się pomóc. Bombardowania zniszczyły także sąsiedni szpital pod numerem 10; szczęśliwie udało się tutaj ewakuować wszystkie piętra. Pomoc Polskiego Czerwonego Krzyża, co warto podkreślić, była skierowana do cywilów i rannych żołnierzy AK (wyeliminowanych z walk), lecz pod opieką medyczną PCK byli także Niemcy i Rosjanie. Zgodnie z zasadami Ruchu Czerwonego Krzyża, jako organizacja neutralna, pomagamy wszystkim cierpiącym, którzy nie walczą: cywilom, rannym, jeńcom, rodzinom zabitych i zaginionych.
We wrześniu 1944 roku warunki pracy sanitariuszek, w tym sióstr PCK, były bardzo trudne. Ryzykując życie i zdrowie – pod znakiem Czerwonego Krzyża – dzielnie niosły pomoc na ulicach Warszawy. Transport rannego powstańca na noszach z rogu Nowogrodzkiej i Kruczej na ulicę Jaworzyńską do szpitala PCK zajął w drugiej połowie września – 15 godzin. W normalnych warunkach trasę tę można przebyć w 15 minut. Rannym żołnierzem był osiemnastoletni żołnierz AK, walczący na Starym Mieście. Wolontariusze Polskiego Czerwonego Krzyża odnaleźli go dzięki informacjom od matki. Leżał nieprzytomny w jednej z piwnic przy ul. Nowogrodzkiej (róg Kruczej). Lekarze orzekli w szpitalu, że jego stan jest beznadziejny. A jednak ten młody człowiek przeżył. Rannych, którym Czerwony Krzyż wtedy uratował życie było więcej. Jednocześnie straciliśmy w sierpniu i wrześniu 1944 roku wielu pracowników i wolontariuszy PCK.
Dzisiaj po 79 latach od tamtych wydarzeń robimy wszystko, co w naszej mocy, aby pamiętać i nadal pomagać. Dbamy o groby nieżyjących kolegów i koleżanek z Polskiego Czerwonego Krzyża, również tych, którzy przeżyli Powstanie. Część z nich pracowała w organizacji także po wojnie. Od 2014 roku Mazowiecki Oddział PCK prowadzi Ochotniczy Oddział Opiekuńczy OKO, który troszczy się o Powstańców Warszawskich. Wolontariuszami i opiekunami OKO są studenci warszawskich uczelni, a także siostry i bracia PCK. Wolontariuszem może zostać każdy. Pomoc to przede wszystkim sprawy codzienne: zakupy, rozmowa, podanie herbaty, czy ułatwienie kontaktu z lekarzami. W Korpusie działa kilkadziesiąt osób. Pod opieką Polskiego Czerwonego Krzyża jest m.in. p. Zbigniew Rylski ps. Brzoza oraz p. Tadeusz Studniarski, ps. Łoś. Dzień 1 sierpnia i wspólne upamiętnienie godziny „W” to dla nas ważny moment.